Małgorzata Grieger-Kasprzak

 

Moje wspomnienia

Pamiętam jak bardzo nie mogłam się doczekać przejścia do nowej szkoły z salą gimnastyczną. Taką widywałam tylko na koloniach letnich, służyła nam za miejsce apeli porannych w czasie deszczu lub jako sala widowiskowa.

Marzyłam, żeby mieć lekcje wychowania fizycznego na takiej sali i korzystać ze sprzętu, jaki tam widziałam. Pasją do sportu, a szczególnie gimnastyki „zaraziła” mnie moja nauczycielka w-fu, a później koleżanka „po fachu” Mariola  Rybus-Małecka. Pierwsze stanie na rękach, przewroty, skoki przez skrzynię czy szpagat odbywały się przy pomocy pieca kaflowego i materacy rozkładanych na oliwionej podłodze w klasie szkoły podstawowej, w której rozpoczęłam naukę. Do nowej szkoły przechodziła także pani Mariola, więc byłam wniebowzięta. Szkoła była przepiękna, jasna, pachnąca nowością, z nowymi klasami i błyszczącymi parkietami. Pierwsze rozczarowanie przyszło po kilku dniach, gdy okazało się, że po szkole uczniowie wolno poruszać się tylko w obuwiu ochronnym. Wyobraźcie sobie czeredę radosnych dzieciaków na przerwie międzylekcyjnej w deszczowym dniu, gdy zamykano wyjście na boisko szkolne i zmuszano nas w ciągu przerw do marszu dookoła kondygnacji korytarza. Muzealne kapcie korciły do ślizgania się po błyszczącej od pasty i froterki posadzce. Przypuszczam, że takie przerwy bardziej męczyły nauczycieli niż prowadzenie lekcji.

A sala gimnastyczna?

Prawie z niej nie korzystaliśmy. Do nowej szkoły trafiłam późną jesienią. Prace wykończeniowe prowadzone były w pośpiechu i w niesprzyjającej temu celowi pogodzie. Parkiet zawilgocony zapewnie ciągle się wybrzuszał na słabo ogrzewanej sali. Kilkukrotnie przekładany parkiet uniemożliwiał prowadzenie lekcji. Zimą na boisku szkolnym z pomocą nauczycieli i woźnego urządzaliśmy lodowisko – to dopiero była frajda, bo wcześniej jazdy na łyżwach odbywały się jedynie na wylewach Noteci – nie zawsze bezpiecznych!

Ale w końcu przyszła wiosna i zajęcia odbywały się na boisku szkolnym, gdzie było asfaltowe boisko do piłki ręcznej, mała bieżnia i skocznia do skoków.

Klasopracownie dopiero powstawały, ale fizyka, chemia czy zajęcia praktyczno-techniczne już miały swoje miejsca.

Małgorzata Grieger-Kasprzak

 

47i 001a